piątek, 18 września 2015

DWADZIEŚCIA DWA





Nie dane Jej było spać długo, do późnej nocy była zajęta Reusem a nad ranem niczym poranny budzik Marco zarzucił przez sen na Nią swą nogę obezwładniając Jej ciało całkowicie. W efekcie przebudziła się przestraszona, że coś się stało. Blondyn jednak oddychał miarowo tuż obok Jej szyi, zdała sobie sprawę, że już świta i za kilka godzin będzie musiała obudzić się całkowicie by udać się do pracy. Ta myśl bardzo Jej się nie spodobała. Na tyle, że westchnęła głośno dając upust emocjom. Poleżała jeszcze kilka chwil przyglądając się śpiącemu blondynowi, był taki spokojny i beztroski jakby nigdy nie doświadczył problemów. Wiedziała, że w głębi duszy jest inaczej. Zdawała sobie doskonale sprawę jak Niemiec cierpi z powodu straty przyjaciela, jednak nie wiedział jeszcze wszystkiego. Nie miał pojęcia, że niedawno Mario Ją pocałował, wiedziała, że musi Mu powiedzieć ale strasznie się bała Jego reakcji. Czy na pewno zrozumie?

-Jak nad czymś intensywnie myślisz to nieświadomie zaciskasz wargi.- Nagle ze snu wybudził się Reus przyglądając się chwilę blondynce. Instynktownie obróciła głowę w kierunku głosu, który wydobywał się z męskich ust. Po chwili zmieniła pozycję kładąc się na prawym boku w kierunku blondyna, wyciągając swą dłoń pogłaskała Go po policzku.

-Dzień dobry- szepnęła unosząc swe rzęsy w górę. -Jak się spało?

-Znakomicie- oznajmił całując dziewczynę w czoło. -Jednak wydaje mi się, że jesteś niespokojna. Coś się stało?

Otulając swe nagie ciało szczelnie kołdrą usiadła na łóżku krzyżując nogi po turecku. Zagryzła na chwilę swą wargę łapiąc się na tym, że blondyn miał racje co do oznak Jej zdenerwowania. Nadszedł ten moment, musiała Mu wyznać prawdę.

-Może Ci się to nie spodobać, bo mi bardzo się nie podobało...- zaczęła robiąc na chwilę pauzę spojrzała na Marco.-Gdy Cię nie było miał miejsce pewien incydent, byłam u Mario- poinformowała piłkarza najspokojniej jak tylko potrafiła.

-U Mario?- powtórzył Jej ukochany -Po co?- zapytał jakby zbrodnią było to co zrobiła. Może jeszcze niedawno byli z brunetem przyjaciółmi ale teraz wiedział, iż Joe plus Mario równają się kłopoty. A raczej Niemiec Je ciągle stwarza.

-Tak- przytaknęła Joe.- Upił się i dostałam telefon aby Go odebrać. Pojechałam tam i zawiozłam Go do domu. Pocałował mnie- wydusiła na jednym tchu przypatrując się intensywnie swoim palcom u rąk.

Marco gdy tylko usłyszał ostatnie słowa usiadł na łóżku z wrażenia. Nie mógł uwierzyć, że jeszcze kilka godzin temu zachodził w głowę czy dobrze robi wystawiając swą przyjaźń z Mario na próbę a Goetze wyciął Mu taki numer bez mrugnięcia okiem.

-Jak to pocałował? Po co właściwie to Ty pojechałaś Go odebrać?!- unosząc głos spojrzał na Johannę.

-Nie doszukuj się w tym żadnych podtekstów. To przeze mnie się upił i pewnie dlatego chciał abyśmy porozmawiali.

-No to rzeczywiście porozmawialiście...dość dogłębnie- prychnął blondyn krzyżując swe ręce na klatce piersiowej.

-Przecież do niczego nie doszło.. Uciekłam. Dobrze, pocałował mnie ale był pijany, pewnie nie pamięta już nic.....Nie obrażaj się, proszę. Nie pozwólmy by Mario niszczył za każdym razem to co zbudowaliśmy. Wiedziałam, że dość impulsywnie zareagujesz ale wolałam Ci powiedzieć, żeby nie było niedomówień- odparła kładąc swój podbródek na ramieniu Reusa.

-Dobrze, przepraszam. Wiem, że jesteś w porządku ale prawdę mówiąc nigdy nie potrafiłem poradzić sobie z zazdrością. Jesteś zbyt ważna....po prostu sprałbym każdego faceta, który się za Tobą obejrzy.- oznajmił powracając wzrokiem na twarz dziewczyny.

-Dobrze, że już jesteś- oznajmiła.
***


TYMCZASEM W INNYM ZAKĄTKU MIASTA


Jechał w zawrotnym tempie nie zważając na znaki drogowe. Miał gdzieś przepisy, był wzburzony jedyne co Go kierowało to złość i gniew. Nie był w stanie myśleć o niczym innym jak o jednej rzeczy. ZEMSTA. Nie zdawał sobie jednak sprawy jakie niebezpieczeństwo nosi za sobą swawolna jazda po spożyciu alkoholu......

****5 dni później***

Weszła do domu czując jak jest słaba, nie jadła od śniadania zupełnie nic a teraz już nastawała powoli pora kolacyjna. Otwierając lodówkę usłyszała podniesiony głos Reusa, który najwyraźniej rozmawiał ze swoim trenerem, nie była to przyjemna rozmowa. Blondyn wyglądał na nieźle wkurzonego. Wciskając czerwoną słuchawkę cisnął telefonem w kąt co spowodowało rozpadniecie obudowy.

-Marco? Wszytko w porządku?- zapytała dziewczyna wchodząc po cichu do sypialni.

-Tak wszystko jest po prostu świetnie!- syknął nadal zdenerwowany Niemiec próbując złożyć telefon w całość.

-Robię kolację, masz ochotę na coś szczególnego?- Johanna nie chciała wchodzić Reusowi w drogę toteż postanowiła zmienić temat.

-Na święty spokój!- krzyknął i mijając Joe wyszedł z domu trzaskając drzwiami.


Poszła z powrotem do kuchni nie wierząc co właśnie przed chwilą się wydarzyło. Po prostu potraktował Ją jak jakiegoś intruza. Nigdy nie czuła się tak źle, głód natychmiast Jej przeszedł, zamiast tego weszła pod prysznic czując jak Jej łzy mieszają się z ciepłą wodą.

Czekała i czekała. Wybiła już godzina 2.00 w nocy a blondyna nadal nie było. Porzucając swoje poczucie honoru wytrwale wydzwaniała do Marco ale On wciąż nie odbierał a po chwili odzywała się automatyczna sekretarka co zwiastowało na wyłączenie telefonu przez mężczyznę. Nigdy nie była bardziej przerażona i wściekła.

Nie pamiętała jak długo tam siedzi ale powieki zaczęły Jej strasznie ciążyć więc popadła w objęcia Morfeusza.

Budząc się wyczuwała na karku napięcie mięśni, rozglądajac się dookoła zdała sobie sprawę, że Marco nadal nie ma w domu. Nie miała pojęcia gdzie On się podziewa, z kim i co porabia ale wiedziała, że Mu tego nie daruje. Przecież nic złego nie zrobiła, pojawiają się pierwsze problemy a On po prostu wyżywa się na Niej i ucieka jak ostatni tchórz.
****************
Nie było mnie prawie miesiąc!
Przepraszam:c
Za to obiecuję, że teraz już nie będzie wiało nudą!

NEXT=10 KOMENTARZY