piątek, 20 lutego 2015

TRZYNAŚCIE

ROZDZIAŁ DLA LUDZI O MOCNYCH NERWACH.!!!
SCENY +18.

-Nadal w siebie nie wierzysz?- zapytał Reus trafiając w sedno problemu. Jak zwykle zresztą ta blond 
czupryna jakby miała rentgena w oczach. Blondynka wypuściła tylko z siebie powietrze wdychając po chwili
 woń Dortmundzkiego miasta. Już miała coś powiedzieć gdy poczuła zbliżającą się sylwetkę Reusa. Zaczęła
 szybciej oddychać gdyż wiedziała do czego blondyn zmierza.
***
-Marco nie- za wczasu blondynka postanowiła odwrócić głowę by nie doszło do zbliżenia fizycznego. Znała 
doskonale swój organizm i wiedziała jak Niemiec działa na Jej ciało. Momentalnie się nastroszyła dostając
ciarek na swoim ciele.
-Ale co nie?- blondyn złapał Jej podbródek tak by mieć wgląd w Jej zielone oczy. Robił to specjalnie, widział 
zachowanie Joe zawsze gdy był blisko. Kokietował Ją? Być może, nie miał zamiaru przestać gdyż strasznie Mu 
się to podobało.
Musisz to robić?Jesteś strasznie pewny siebie i nie liczysz się z moim zdaniem- szeptała dziewczyna prosto 
 w usta Reusa by tylko nie spojrzeć w magnetyczne oczy blond chłopaka.
Marco w odpowiedzi mruknął tylko wkładając swą chłodną dłoń pod koszulkę Johanny. Drgnęła nieco 
sparaliżowana nagłym zwrotem akcji. Była za blisko, stanowczo za blisko, gdy Reus postanowił musnąć Jej 
wargi miała wrażenie, że odpływa gdzieś daleko.
-Jesteś okropny i tak bardzo Cię nienawidzę- stwierdziła rzucając się na Niemca  jakby brała udział w
polowaniu na dziką zwierzynę. Ujęła twarz Marco w obie dłonie następnie dając upust emocjom zamknęła 
oczy całując namiętnie towarzysza. Czuła lodowate ręce na całym swoim ciele, to uczucie było tak
niesamowicie ekscytujące, że nie wiedziała co się dzieje.
-Chyba powinniśmy iść do domu- powiedziała klubowa jedenastka w przerwie na kolejne namiętne pocałunki.
Do umysłu blondynki powoli dochodziły sygnały co właściwie się stało. Po raz kolejny nie potrafiła się
opanować miłosnym wzlotom. Tak nie zachowuje się żadna normalna dziewczyna, to niemoralne aż po kres
możliwości. Wstała z miejsca lecz jak na złość Marco podążał tuż przy Niej. Szedł z Nią krok w krok jakby to 
było dla niego czymś oczywistym, że i On ma wstęp do Jej domu. Szli w ciszy, Ona uspokajała siebie w myśli 
głęboko oddychając  a On ukradkiem spoglądał na Jej zawstydzoną twarz spoglądającą na czubki swych 
butów. Gdy doszli na miejsce dziewczyna zatrzymała się tuż przed drzwiami. Odkluczyła Je zgrabnym ruchem 
ręki wchodząc tuż na hol.
-Wejdziesz?- zapytała odważając się by zwrócić swój wzrok na twarz Marco. Dla Niego oczywiste było to, że 
ma to zrobić. Nie dawając jakiejkolwiek odpowiedzi wtargnął do mieszkania jak do siebie.  Zdjął kurtkę 
wieszając Ją na wieszak w korytarzu, dziewczyna natomiast zbliżyła się do elektrycznego czajnika  by wstawić
 wodę . Najlepiej byłoby zaparzyć melisę na uspokojenie- pomyślała sięgając do szafki po kartonik z wybraną 
herbatą. Ledwo zdążyła włożyć saszetkę do kubka gdy poczuła kolejny raz tego wieczoru dłonie blondyna na
swoim ciele. Reus był bardzo skoncentrowany na Jej osobie i nie zamierzał pić jakiejś  herbatki podczas gdy
 miał taką dziewczynę obok siebie. Odwrócił Ją gwałtownym ruchem , tak by ich twarze znów doznały 
namiętnego pocałunku po czym dotykając Jej pośladków uniósł Ją do góry sadzając na kuchenny blat.
-Nie lubię tej koszulki- stwierdził by już po chwili rzucając odzież gdzieś w kąt mógł całować ramiona blondynki.
-Marcooo nie tutaj- odparła dziewczyna, która zdała sobie sprawę, że choćby walczyła nie wiadomo jak to i 
tak ulegnie czarowi chłopaka. Oplotła swymi nogami Jego biodra by po chwili znaleźć się w swej własnej 
sypialni. Wystarczyło parę chwil by pozbyć się ubrań i rozkoszować  chwilą intymności. Zachowywali się jak
kochankowie którzy zobaczyli się po bardzo długiej rozłące, Reus nie mógł przestać całować każdego skrawka 
ciała dziewczyny a Jej najprawdopodobniej bardzo się to podobało.
***
Otworzyła swe ociężałe powieki rozpoznając swą sypialnię, po której porozrzucane były dowody ostatniej 
nocy. Potarła swe zaspany oczy w nadzieji, że jak za pociągnieciem magicznej różdżki wymaże wszystko z pamięci.
-Wyspałaś się? Chyba nie dałem Ci za bardzo spać, co?- usłyszała głos z charakterystyczną chrypką, która 
charakteryzowała obecność tylko jednej osoby.
Reus. Gdy Joe obróciła swą głowę w kierunku Marco od razu tego pożałowała. Podpierając się na łokciu 
patrzył na Nią tak jakby nic się nie stało. Poruszając zabawnie brwiami wlepił wzrok w Jej dekolt, który ledwie 
był zakryty białą kołdrą. On nie martwił się swą nagością toteż z odsłoniętą klatką piersiową  działał na 
Johannę pobudzająco. Okryła się szczelniej kołdrą podciągając kolana aż po samą brodę. Nie mogła znieść 
tego, że po raz enty dała się wmanewrować w stosunek z najlepszym przyjacielem Jej byłego chłopaka.
-No przestań już, chodź tu- objął Ją ramieniem po czym przyciągnął do siebie tak by Jej platynowe włosy 
spoczywały na Jego wcześniej wspomnianej klatce piersiowej. Zaczął bawić się Jej poskręcanymi kosmykami 
 co wywołało u Niej uczucie bezpieczeństwa.
-Co teraz będzie?- zapytała po cichu bardziej do siebie lecz miała tego pecha, iż Niemiec usłyszał pytanie.

-A co ma być? Zjemy razem śniadanie a potem mam trening.- odpowiedział tak jakby pytanie było tak naiwnie
 proste niczym "Jaką mamy dzisiaj pogodę?".
-Może Ty żyjesz tylko chwilą ale ja patrzę trochę dalej w przyszłość. Dałam się znów omotać jak jakaś naiwna 
 kretynka. W myślach pewnie masz niezły ubaw z mojego głupiego postępowania a ja umieram z niepokoju co 
jest ze mną nie tak- wstała z łóżka ciągnąc za sobą kołdrę. Postanowiła wziąć poranny prysznic w celu zmycia 
z siebie poczucia winy. Nie zdawała sobie sprawy, że już dawno Jej  łzy mieszały się z wodą lejącą się 
strumieniem z prysznica. Kończąc swą kąpiel owinęła swe ciało różowym, puszystym szlafrokiem i wyszła z
 łazienki. Na tarasie swą obecność ukazał blondyn zapraszając dziewczynę do stołu, na którym widniało już śniadanie.
-Usiądź i posłuchaj mnie uważnie- zaczął przybierając poważny wyraz twarzy. -Może rzeczywiście ostatnio 
zachowywałem się jak zbyt pewny siebie macho ale to nie znaczy, że mam zamiar wyrywać panienki na jedną noc.
-Więc co masz zamiar robić?- zapytała nie wytrzymując ciągłego niepokoju.-Co my właściwie wyczyniamy 
Marco? Pocałowałam Cię, tłumaczyłam sobie, że to była presja chwili. Potem przespaliśmy się ze sobą. Ok, to 
była impreza, byliśmy pijani. Ale co teraz? Zarówno ja i Ty byliśmy trzeźwi, nie ma żadnego wytłumaczenia.
-Naprawdę tego nie widzisz Joe? Oszukujesz sama siebie, tłumaczysz sobie ten pocałunek i całą resztę jakby 
to naprawdę była zbrodnia. Prawda jest taka, że ciągnie Nas do siebie.
-Przestań, chyba zapominasz kim jestem. To ja, Johanna Levy  była dziewczyna Twego przyjaciela, którą tak 
bardzo nienawidzi.
-Była, właśnie była! Zdaję sobie sprawę, że nie podrywa się dziewczyn kumplom ale stało się. Cholera! 
Przecież nic Was nie łączy... Mario może być w szoku ale zrozumie.
-Nic nie rozumiesz, nie znasz Go od tej strony, On mnie nie cierpi...

****************
Heii:*
No cóż komentarzy coraz mniej ale wierzę, że to wina ferii, nauki i takich tam. :)
No mam taką cicha nadzieję:)
Jak podoba się rozdział?
Kiss:*
Kalina <3

piątek, 6 lutego 2015

DWANAŚCIE

Jestem zazdrosna o każdą dziewczynę, którą przytuliłeś, bo przez jedną chwile miała w swoich ramionach cały mój świat.

Kilka dni po powrocie do Dortmundu Joe chciała jak najszybciej wymazać z pamięci przykry

incydent, który spotkał Ją na urlopie. Nie mogła darować sobie tej myśli jak mogła być tak głupia i

 przespać się z Reusem. Po tym wszystkim tak po prostu zaśmiał Jej się w twarz zakładając kłódkę

miłości razem z Leną. Ten pobyt był niewątpliwie wpisany na listę: ZAPOMNIEĆ JAK 

NAJSZYBCIEJ I NIE ROBIĆ WIĘCEJ TAKICH GŁUPSTW. Jednakże gdy chcemy żeby coś

szło po naszej myśli to zawsze jest odwrotnie. Tak i było też tym razem. Johanna była umówiona z

Maggie na damskie ploty toteż wybrała się do przyjaciółki w odwiedziny. Gdy weszła swobodnie do

salonu młodej Niemki ujrzała tak najbardziej irytującą osobę pod słońcem. Samego Marco Reusa.  W

 tym samym momencie gdy ich oczy się spotkały oniemiała i stanęła w miejscu jak szklany posąg,

tak bardzo chciała omijać Go szerokim łukiem.

-Miło Cię widzieć Joe-zakomunikował blondyn obdarzając blondynkę swoim niezwykle cwaniackim uśmiechem.


Jako że dziewczyna postanowiła przyjąć pozycję bierną oczekującą na zwrot wydarzeń nie

odpowiedziała nic tylko uśmiechnęła się fałszywie i usiadła na sofie. Miała nadzieję, że jakoś uda Jej

 się wymknąć niepostrzeżenie z posesji siostry Marco lecz nagle syn Maggie zaczął płakać i starsza

 kopia Reus musiała iść uspokoić małego.

-Och, Joe wyglądasz tak niewinnie rumieniąc się przy mnie- stwierdził Marco siadając obok

 blondynki, stanowczo za blisko.

-Och, Marco zaraz Ty się możesz przyrumienić gdy opowiem o wszystkim Lenie- rzekła dziewczyna

 udawajac swoją rolę niczym w marnym teatrze.

-Dobra, uspokój się przecież to tylko głupie żarty- odparł blondyn sadowiąc się wygodnie na kanapie.

-Ach tak? Masz bardzo ciekawe poczucie humoru. Nie wiedziałam, że tak dla żartu idzie się z kimś 

do łóżka. Zastanowiłabym się sto razy zanim bym to zrobiła.

-Nie udawaj niewiniątka. To, że byłaś pijana o niczym nie świadczy, ja też byłem. W normalnej

 sytuacji bym tego nie zrobił- odparł  a Joe poczuła jak fala goryczy napływa do Jej serca. Te słowa

 oznaczały tylko, iż gdyby nie było Leny  nic takiego I tak nie miałoby miejsca we współczesnym

świecie. Jakie to było upokarzające usłyszeć  coś takiego od mężczyzny do którego tli się jakieś tam

 uczucie.

-Muszę zbierać się do domu, mam pełno pracy- postanowiła wybrnąć z problemu sięgając po swoją

torbę.-Przeproś Maggie w moim imieniu.

-Poczekaj, odprowadzę Cię już późno. Przyszłaś pieszo?- zapytał ubierając już  buty przy wyjściu.

-Tak, ale Marco nie potrzebnie się fatygujesz. Dam sobie radę- próbowała wyjść z opresji. Przecież

 specjalnie od Niego uciekała a blondyn po prostu przyczepił się jak rzep psiego ogona.

-Nie marudź już zdecydowałem. Napiszę tylko Maggie sms-a żeby się nie denerwowała I idziemy-

stwierdził a Johanna z trudem uznała, że Reus czasem bywa troskliwym człowiekiem.
***
-Nic nie będziesz teraz mówić? Jak już chciałeś mnie odprowadzić to może wydusisz coś z siebie?- 

zapytała siląc się na delikatne uniesienie kącików ust.

-Co mam Ci mówić? Przecież nawet nie masz ochoty ze mną rozmawiać.

-No nie mam- odparła lecz tak jakoś Reus wydał Jej się nieswój. Blondyn nigdy nie chodził, smutny

 czy też przygnębiony. Zawsze był to efekt krótkotrwały bo uważał, że szkoda życia na smutki.

-No dobrze powiedzmy, że dziś jest dzień dobroci i mówimy sobie co Nam na sercu leży- odparła

spoglądając na blondyna.- Ty zaczynasz

-Możemy zwolnić?- zapytał siadając na ławce. Na twarzy Niemca uwidocznił się wyraźny grymas

bólu przy zginaniu nóg w kolanach.

-Coś Ci jest? Dobrze się czujesz?- zapytała swą reakcją. Co Ją to przecież obchodziło? Po tym co

zrobił Jej blondyn powinna nasłać na Niego pancerny czołg i jeszcze sprawdzić czy dobrze Go

rozjechał. Jednak fakt, że kobieta zmienną jest wpasował się jak ulał. Dziewczyna nie potrafiła

przejść obojętnie obok krzywdy ludzkiej toteż postanowiła wysłuchać Niemca mimo wszystko.

-Nie Joe. Niedobrze. Na ostatnim meczu naderwałem więzadło i zbytnio nie mogę się poruszać. 

Cholera jasna mnie bierze gdyż znów 3 tygodnie pauzuję. Coraz częściej mi się to zdarza i boję się, 

że przyjdzie taki dzień gdy Klopp po prostu postawi na lepszego zawodnika, który nie ma takich 

skłonności do kontuzji.

W pierwszym momencie Johanna była wściekła na Marco, iż na siłę chciał Ją odprowadzić. Bolała

Go noga i szedł parę kilometrów tylko po to, by się przejść? Miała ochotę Go udusić aczkolwiek

wyznanie Reusa było tak szczere i pełne rozpaczy, że gdyby nie Jej duma to sama by się rozpłakała.

-Przestań, kto nie ryzykuje ten nic nie ma. Gdybyś się nie poświęcił, nie byłoby tej kontuzji. Zrobiłeś 

to w dobrym celu i opłaciło się, wygraliście przecież. Zapewniam Cię, że Klopp nie zrezygnuje z 

Ciebie, bo wystarczy że ktokolwiek o Ciebie zapyta to zawsze Juergen opowiada jakim to jesteś 

wspaniałym zawodnikiem.

Nastała cicha krępująca cisza, którą zakłócały tylko pohukiwania sów. To była niezręczna cisza, nie

 taka w której przemilcza się sprawy lecz taka w której nie wiadomo co powiedzieć.

-Teraz Twoja kolej. Dzień dobroci, ja Cię chętnie posłucham w tym momencie.

-Ale ja, ja..Nie mam nic do powiedzenia.

-Ej, to nie fair. Sama to wymyśliłaś i teraz się nie wymigasz. To działa w dwie strony, ja już swoje

 powiedziałem.

-Ech, to się wkopałam- stwierdziła dziewczyna- No dobrze, więc co mi leży na sercu, tak?.......Może 

to, że tak na prawdę codziennie muszę walczyć z samą sobą i nieraz mam takie obawy, że nie radzę 

sobie z niczym. Z życiem,z otoczeniem. Czasem wspomnienia mnie niszczą od środka i nijak nie 

wiem co z tym robić.

-Nadal w siebie nie wierzysz?- zapytał Reus trafiając w sedno problemu. Jak zwykle zresztą ta blond

czupryna jakby miała rentgena w oczach. Blondynka wypuściła tylko z siebie powietrze wdychając

po chwili woń Dortmundzkiego miasta. Już miał coś powiedzieć gdy poczuła zbliżającą się sylwetkę

 Reusa. Zaczęła szybciej oddychać gdyż wiedziała do czego blondyn zmierza.

PAM PAM PAM PAM! PRZERWA REKLAMOWA:)
Zapraszam na następny odcinek, który dodam za 2 tygodnie.

P.S. TYLKO NIE ZLINCZUJCIE MNIE, BŁAGAM!
WIECIE ŻE WAS KOCHAM, NIE? ♥