Ile
razy w Twym życiu byłaś na rozstaju dróg? Ile razy czułaś się
tak bezradna, że z tej niemocy płakałaś po kątach? Móc być tak
blisko własnego szczęścia a nie móc nawet Go dotknąć choć na
milimetr- taka sytuacja prześladowała Joe każdego ranka po
przebudzeniu.
Po
namiętnej nocy z blondynem, który zapewnił Ją o jakże ważnych
planach wobec Niej kontakt urwał się
niemiłosiernie szybko. Dawna
Johanna cieszyłaby się z tego powodu, przecież problem zniknął
Marco się
nie odzywa więc sprawa jest jasna, dał sobie spokój.
Dlaczego więc blondynka każdą wolną minutę spędza
na myśleniu
tylko o tej jednej osobie? Czy jest ktoś w stanie to wytłumaczyć
dlaczego nie śpi po nocach
wpatrując się smętnie w miejsce obok,
na którym niedawno obserwowała miarowo unoszącą się klatkę
blondyna?.
-Joe,
tu ziemia!- odezwała się Kathy, która od dobrych dwóch minut
przemawiała bez skutku do dziewczyny.
Gdy Niemka się ocknęła
zdała sobie sprawę, że po raz kolejny zatonęła w swoim własnym
świecie.
-Przepraszam,
zamyśliłam się- odparła spoglądając na stertę dokumentów,
które przyszło Jej porządkować
tego dnia. Na samą myśl
siedzenia tu do wieczora odechciewało Jej się wszystkiego.
-Co
się z Tobą dzieje ostatnio? Pakuj się i idź do domu, nic tu po
Tobie, ja dokończę- Joe chciała odmówić
lecz zdała sobie
sprawę, że naprawdę jest przemęczona i nic nie wskóra. Pakując
więc swój telefon do
torby, pożegnała się z Kathy i wyszła w
zimne zakamarki Dortmundu. Swe kroki miała zamiar skierować do
domu, lecz ostatnimi czasy Jej własne lokum służyło tylko i
wyłącznie do rozmyśleń oraz użalania się nad sobą
toteż
rezygnując z tego pomysłu przypomniała sobie, iż Jej lodówka
świeci pustkami. Najbliższy cel- zakupy.
***
Wjeżdżając
ruchomymi schodami w stronę centrum handlowego tuż przy
ladzie jednego ze sklepów
odzieżowych ujrzała znajomą postać.
Momentalnie poczuła przyspieszony puls co nie zwiastowało nic
dobrego. Zakrywając swój prawy profil blond włosami ruszyła do
przodu w nadzieji, że nikt ani nic Jej tego
dnia nie zatrzyma.
Jednak dziwne zachowanie Joe dostrzegło kilku ludzi dookoła.
Najgorszy jednak był
osobnik, który w tym momencie odchodził od
kasy w sklepie.
-Joe?!-
zapytał blondyn przyglądając się sylwetce Niemki, która stanęła
jak wryta na dźwięk
wypowiadanego imienia. Wypuszczając ze świstem
powietrze z płuc odwróciła się na pięcie uśmiechając
się
zdradliwie do Marco. Nie wiedziała nawet za bardzo co mówić, gdyż
sytuacja ich znajomości była co
najmniej skomplikowana. Blondyn
natomiast wiedział doskonale co robić, gdy upewnił się, że stoi
przed
Nim ta sama osoba o której myślał. Pocałował Johannę
przelotnie w usta, zupełnie tak jak całują się te wszystkie
pary,
które obiecują sobie miłość aż po grób. Zdezorientowana
dziewczyna wpatrywała się w Reusa jak w
nieodgadnioną zagadkę.
Jeszcze kilka godzin temu obiecywała sobie dystans do tych
wszystkich spraw a On
teraz tak po prostu podchodzi po kilku dniach
bez kontaktu i całuje Ją na oczach tych wszystkich ludzi?
-Spieszę
się, cześć- stwierdziła zmieniając kierunek swego celu.
Momentalnie odechciało Jej się zakupów,
już wolała smętnie
wpatrywać się w kolejny żałośnie nudny serial.
-Zaczekaj-
droga zatarasowana przez Reusa poskutkowała kolejnym zatrzymaniem
się przed blondynem.
-Co
chcesz?- odburknęła nie zdając sobie sprawy, iż jest zdolna do tak
oschłego tonu.
-Może
na początek kawa a potem...kto wie?- zapytał retorycznie poruszając
zabawnie brwiami na co
dziewczyna tylko wzniosła oczy ku niebu.
-Nie
do wiary, jesteś taki sam jak wszyscy. Myślałam, naprawdę
uważałam Cię za mądrego faceta Marco a
tu taka niespodzianka.
Najpierw śpisz ze mną, mówiąc że wszystko będzie dobrze.
Tłumaczysz, że nie mam
przejmować się Mario i nie odzywasz się
ładnych kilka dni. A teraz co? Nadarza się znów okazja więc
chcesz powtórzyć sztuczkę? Na pewno nie ze mną! Żegnam.
Odkręcając
się dookoła własnej osi zjechała w dół ruchomymi schodami
użalając się znów nad sobą jaka to mogła być naiwna wierząc
kolejnemu piłkarzowi.
Nie
zdawała sobie nawet sprawy z tego, że ciągnie za sobą
towarzystwo. Stojąc jednak na czerwonych
światłach wyczuła
obecność blondyna, który był stanowczo za blisko.
-Przyszłaś
chyba zrobić zakupy, prawda?- zapytał wywołując na twarzy
dziewczyny wyraźną konsternację.
-Naprawdę
Marco? Na tyle Cię stać?- zapatrzyła się na blondyna
przegapiając zielone światło na przejściu
dla pieszych.
Zapomniała o całym świecie, jedynym Jej celem było nawrzeszczeć
na Reusa tak aby
wreszcie zmądrzał.
-Uspokój
się- odparł prowadząc Joe za łokieć- Jak zwykle wiesz wszystko
najlepiej i niczego nie dasz sobie
przetłumaczyć.
-Co
mam sobie tłumaczyć? Zabawiłeś się mną i tyle. Na przyszły raz
nie wmawiaj dziewczynom tych
wszystkich farmazonów, po prostu jak
chcesz się z kimś przespać to zrób to. Bez zobowiązań, niektórym
Paniom to pasuje.
-A
Tobie?- zapytał lecz po chwili zgromiony przez blondynkę zdał
sobie sprawę, że nie było to najlepszym
posunięciem. -Przestań,
żartowałem. Joe!- krzyknął za dziewczyną, która już dawno
oddalała się od Niego.
-Posłuchaj
mnie uważnie, nie jestem taki. Nie odzywałem się, bo miałem
problemy.
Dla
Johanny najwyraźniej ta odpowiedź nie była satysfakcjonująca.
Zamiast współczuć blondynowi naparła
na Niego z jeszcze większą
siłą.
-I
byłeś tak zaabsorbowany, że głupiego sms-a nie mogłeś wysłać?
Wiesz co? Przyjaciele są od tego aby im
ufać. Jeżeli myślałeś,
że nie zrozumiem tego to przykro mi Marco. To nie ma sensu.
-Joe,
proszę
Cię. Znów wracamy do punktu wyjścia?
-Do
niczego nie wracamy, bo niczego nie było,
rozumiesz? To wszystko jest bezsensowne I bez przyszłości.
Nie chcę
każdego dnia się zastanawiać czy się odezwiesz czy nie.
-Myślałaś
o mnie?- podchodząc bliżej dziewczyna wyczuła aromatyczny zapach
perfum tuż przy swoich nozdrzach.
-Może
tak, może nie- odparła cwaniacko gdy Jej kąciki ust uniosły się
ku górze w wielki uśmiech.
Uwielbiał
Jej malinowe usta toteż nie miał żadnych oporów aby Ją tam
pocałować. Tym razem pocałunek
był bardziej subtelny,
wyrafinowany I zdecydowanie dłuższy.
-Chodźmy
na kawę- stwierdził nadal trzymając dziewczynę w głębokim
uścisku.
************************
Przepraszam jeśli ktokolwiek myślał, że po ostatnim rozdziale będzie od razu malinowo:)
Jakieś sugestie co do ciągu dalszego? Dojdą do porozumienia czy nie? Oto jest pytanie:)
Pozdrawiam, Kalina <3
Cudne *-*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dojdą do porozumienia I Marco nie będzie chciał się nią tylko zabawić.
Nie spodziewałam się, że tak wszystko się potoczy. Ale podoba mi się. ;)
Wspaniale opisałaś to wszystko, a oni? Ciągle na siebie wpadają. To musi być jakiś znak.
Myślę, że się ułoży.
Czekam na nexta I życzę weny.
Buźka ;***
Jak zawsze przepiękne <3333
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością, aż będzie kolorowo XD
Dla mnie pasują do siebie jak ulał. :D
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Jej! Bardzo podobał mi się ten rozdział ;)
OdpowiedzUsuńAle jednak nie mam pojęcia co sądzić o zachowaniu Marco i co oczekuje od Joe.
Czyli miałam rację myśląc, że jest za kolorowo haha :D
Czekam na kolejny i życzę dużo weny <3
Rozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńChwilami nie rozumiem Marco, zachowuje się tak jakby nie wiedział czego chce..
Mam nadzieję, że to się zmieni..
A Joe i Marco w końcu dojdą do porozumienia i będą razem :)
Czego im życzę :)
Czekam nn :*
Pozdrawiam <3
Marco jest jakiś dziwny... Raz robi tak, raz robi tak...
OdpowiedzUsuńDlatego nie dziwię się Joe, że nie umie sobie tego wszystkiego poukładać, bo jak już sb wszystko ułoży to pojawia się Reus z innymi zamiarami niż poprzednio i jej wszystko burzy...
Rozdział super! :)
Czekam na kolejny :)
Buziaki ;**
Rozdział jak zawsze cudowny !
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa zachowania Marco i tych jego problemów, przez które rzekomo nie mógł się skontaktować z Joe.
Mam nadzieję, że nie chce on wykorzystać blondynki, bo ona naprawdę na to nie zasługuje.
No cóż, czekam na kolejny ! ;)
Życzę dużo weny, a w miedzy czasie zapraszam do mnie ^^