Kocham
Cię za to, że
jesteś odpowiedzią na każde pytanie, które
może
zadać moje serce.
Lisa
Kleypas
Poranki.
Potrafią być tak dołujące, nie ma nic gorszego niż wczesna
pobudka o świcie i myśl, że trzeba wstać do pracy mimo, że z
całych sił wolelibyśmy przykuć się do łóżka. Co innego gdy
leżymy spokojnie otuleni białą puchową kołdrą budzeni przez
delikatne mokre pocałunki niczym dotyk niebiańskiego piórka. Te
ostatnie pobudki nawet najgorszego śpiocha wprawią w dobry nastrój.
-Dzień
dobry księżniczko- zamruczał rozbudzony blondyn tuż przy uchu Joe.
Dziewczyna
mimo swej własnej woli złapała się na tym, że Jej usta rozwarły
się w szerokim uśmiechu. Nie wiedziała jak to się dzieje ale przy
Marco ta część ciała posługiwała się swoimi prawami. Jej
kąciki ust podnosiły się ku górze nawet wtedy gdy próbowała
udawać obrażoną, tak działał na Nią tylko jeden mężczyzna.
Był to nikt inny jak Marco Reus we własnej osobie.
-Dzień
Dobry- odpowiedziała miękkim głosem przeciągając się jak co
rano. -Jakie dzisiaj plany panie Reus?
-Przywiązać
Cię do łóżka i spędzić w Nim resztę dnia- oznajmił wciąż
wpatrując się w dziewczynę. Gdy tylko Niemka podniosła obydwie
brwi ku górze zdał sobie sprawę co właśnie
stwierdził.-Powiedziałem to na głos?
Johanna
Levy potaknęła entuzjastycznie głową kładąc swój podbródek na
klatce blondyna.-Co Ci chodzi po tej Twojej blond główce,
co?-zapytała patrząc kątem oka na twarz chłopaka. Minę miał jak
najbardziej oznajmującą dość niegrzeczne rzeczy. Po takim czasie
jaki spędziła z Reusem, potrafiła już rozpoznać myśli
blondyna.-Dobra, nie kończ. Za karę robisz śniadanie.
-Dlaczego
ja? To chyba Ty powinnaś się wykazać w zamian za cudowną pobudkę,
hmm?
-Och,
zamilcz już. Biegiem do kuchni!- zatykając swą dłonią usta
blondyna nie cofnęła się przed tym, by zepchnąć Go z łóżka.
***
Gdy
tylko Marco poszedł do sklepu po Jej ulubione mleczne bułki
postanowiła się odświeżyć. Nadal nie mogła uwierzyć w to co się
dzieje w Jej życiu. Czy kiedykolwiek myślała, że tak to się
wszystko potoczy? Nie nigdy, ale jakoś wcale nie było Jej źle z ta
myślą. Przeciwnie uważała to za najlepszy okres w dziejach
ludzkości.
-Jestem
już!- Gdy od progu Reus wtargnął do pomieszczenia dziewczyna w tym
samym momencie opuściła łazienkę.
-Co
tam chowasz za sobą?- zapytała zwracając uwagę na dość dziwne
zachowanie młodego Niemca.
-Ja?
A to nic takiego, gazeta. Nic ciekawego, same nudy.- odrzekł
uciekając gdzieś swymi źrenicami aby nie spotkać się z
podejrzliwym wzrokiem Joe. -Chodźmy robić śniadanie.
-Bardzo
dziwnie się zachowujesz- skwitowała blondynka lecz nic nie mówiąc
pomaszerowała za Marco.
Piłkarz
zaczął wyciągać produkty z reklamówki gdy nastała krępująca
cisza.
-Może
wyjedziemy gdzieś? Ty masz wolne, ja też mogę sobie pozwolić na
parę dni wolnego- oznajmił nie spuszczając wzroku z zakupów.
Uciekał od spojrzenia Joe, jakby bał się, że może wyczytać z
Niego jak z otwartej książki.
-Wiesz
co? W sumie dobry pomysł. To może sprawdzę w internecie jakieś
ciekawe oferty?-zapytała blondynka.
-Nie!-
krzyknął jak oparzony tarasując drogę dziewczynie. -Później coś
znajdziemy, teraz musisz mi koniecznie pomóc. Sam nie dam rady.
-Marco
albo zaraz mi dobrowolnie powiesz co się dzieje albo wymuszę to na
Tobie. Nie bredź, że sam bułek masłem nie potrafisz posmarować!-
równie podniesionym tonem dziewczyna spojrzała na chłopaka, który
właśnie w tej chwili czuł jak z Jego płuc uchodzi więcej
powietrza niż powinno.
-No
dobrze, masz tą gazetę- odrzekł blondyn podając kolorowe
czasopismo dziewczynie.
Siadając
wygodnie na kuchennym krześle Joe spoglądała na okładkę, na
której znajdowała się ONA SAMA? w towarzystwie Marco trzymali się
za rękę a nad nimi widniał czerwony napis wielkimi, drukowanymi
literami.
MARCO REUS I JEGO NOWA ZDOBYCZ.
Nie
odrywając wzroku z gazety przeszła na konkretna stronę, na której
widniał artykuł. Przeczytała Go na jednym tchu rozszerzając coraz
bardziej swe źrenice. Gdy skończyła nadal nie mogła uwierzyć
kto mógł powypisywać o Niej takie brednie. Jak to kto? LENA-
podpowiadał Jej głos w głowie. Zmrużyła oczy i podniosła się z
krzesła oddając się obsesyjnemu krążeniu w kółko po kuchni.
-Joe?-
wyszeptał Marco nie wiedząc jakiej reakcji się spodziewać po
blondynce.
-Widzisz?
Wiedziałam, że się tak to skończy. Lena dopięła swego.-
odrzekła opierając się czołem o zimną lodówkę.
-Spokojnie,
przecież mówiłem, że to załatwię. Zaraz po śniadaniu podjadę
do gazety i rozmówię się z nimi żądając sprostowania.
-Jakiego
sprostowania! Marco do cholery jasnej. To wszystko co tam jest
napisane jest prawdą! Nic nie możesz zrobić, jestem Twoja nową
zdobyczą? No jestem! Co Ty chcesz prostować!- nie zważając na
swe poranne krzyki usiadła na kuchennym blacie chowając głowę w
dłoniach.
-Joe,
uspokój się.- zbliżając się do dziewczyny przytulił Ją mocno
chowając Jej głowę w swej szyi.
-A
wiesz co jest najgorsze? Cały świat będzie o tym wiedział. To
katastrofa- wyszeptała.
-Może
nie będzie tak źle. Przynajmniej już wszyscy będą wiedzieć, że
jesteśmy razem. Nie trzeba będzie się każdemu tłumaczyć.
-Ale...To
nie miało być tak. Jeszcze nie teraz.
-Panno
Levy wstydzisz się mnie? Mam dość tego ciągłego biadolenia o
tym, że nie powinniśmy i tak dalej. Więc z łaski swojej rusz ten
tyłek, zjedz śniadanie a później ubierze się i spakuj bo dziś
wylatujemy. Koniec i kropka!- Joe jeszcze nigdy nie widziała Marco w
takim apodyktycznym stanie. Nie bała się Jego nagłego ataku lecz
zawstydzona posłuchała uważnie Jego wypowiedzi siadając cicho do
stołu.
***
I jest! Mam nadzieję, że się podoba choć trochę?
NEXT=7 komentarzy
Buziole:**
super rozdział. Joe troche popada w paranoje. czekam na next
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial :D moim zdaniem Joe troche przsadza no ale trudno :) mam nadzieje ze dodasz szybko nowy rozdzial :D /Wero
OdpowiedzUsuńfajny rozdzial chociaz malo sie dzieje dlatego dodawaj szybko nastepny :D
OdpowiedzUsuńwedług mnie Joe robi z igły widły ( czy jak to sie tam mowi :D ) no ale to jest moje zdanie :) czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńdodawaj szybko kolejny rozdzial :D moze bedzie jakas fajna akcja :D
OdpowiedzUsuńjak zawsze super :D
OdpowiedzUsuńFajny :) dodaj cos nowego :D
OdpowiedzUsuń