sobota, 20 grudnia 2014

SIEDEM

Nie sztuką jest po rozstaniu miłość zamienić w nienawiść...prawdziwą sztuką jest zamienić miłość

chociażby w normalną relację.

Niepewnym ruchem ręki pchnęła drzwi zapalając na korytarzu  światło. Otwierając szeroko oczy

 wydała z siebie głośny przeraźliwy krzyk.....

Jej mieszkanie przypominało istne pobojowisko. Rozglądając się dookoła pomieszczenia bała się

wykonać jakikolwiek ruch, chociażby najmniejsze poruszenie wydawało się niebezpieczne. Lokum

 było w opłakanym stanie, nie było choćby jednej szafki z której nie zostałyby porozrzucane rzeczy.

Nawet głupia szuflada ze skarpetkami była opróżniona do zera i leżała pośrodku pokoju. Jej

mieszkanko na które ciężko pracowała przypominało w tej chwili pole bitwy. Na białej ścianie na

której kiedyś wisiał telewizor czerwonym sprayem ktoś napisał słowo "DZIWKA". Sparaliżowana

strachem i poczuciem bezradności nie zastanawiając się długo obróciła się na pięcie i nie zważając na

 to, iż zostawiła otwarte mieszkanie z płaczem ruszyła przed siebie.

Podążała ciemną nocą wgłąb śpiącego Dortmundu mijając co chwila pojedynczych zmęczonych

ludzi, którzy o tej porze wracali z tłocznych klubów. Raz po raz niejeden mieszkaniec obracał się w

ślad za dziewczyną gdy ujrzał Jej podpuchnięte od płaczu oczy. Była przerażona, jak nigdy dotąd.

  Kto mógł to zrobić? I w jakim celu?Czy ktoś Ją obserwował? Spoglądając się za siebie nie

 zauważyła żadnego podejrzanego obiektu. Ten strach był paniczny, obezwładniał Ją od środka. Nie

wiedziała  dokąd pójść, wszyscy normalni ludzie śpią o tej porze.
***
Po kilkugodzinnej wędrówce zdała sobie sprawę, że zna to miejsce. Naprawdę nie miała dokąd

pójść, do domu przecież nie wróci. On tam może być. Zaczęło już powoli świtać, była wykończona,

przerażona i głodna. Pukając delikatnie w drzwi nie zdawała sobie sprawy, że robi to za cicho.

Jednak nie miała więcej siły by zebrać w sobie większą moc. Zrezygnowana już miała odejść i podążyć w

inną stronę gdy drzwi nieco się otworzyły i wychyliła się zza nich blond czupryna, która była w

niesamowitym nieładzie. Jak nie Marco, widocznie jeszcze spał gdy Ona próbowała dostać się do

środka.

-Joe? Co Ty tu robisz?- przecierając swe oczy zapytał nie do końca rozbudzony. Po chwili jednak

dostrzegł w jakim blondynka jest stanie. Otworzył szerzej drzwi i podszedł bliżej:

-Ktoś Ci coś zrobił? Wejdź do środka.

Johanna nie była w stanie wypowiedzieć choć jednego słowa. Tak jakby wielka potężna siła trzymała

Ją kurczowo za gardło nie pozwalając na jakikolwiek dźwięk. Delikatnie pchnięta przez ciepłą dłoń

Reus'a podążała ku domowi, który wydawał się bezpieczny. Szła niczym żołnierz na wojnę, Jej kroki

były automatyczne, prawa- lewa i znów to samo. Bała się, bała że może ujrzeć twarz Mario lecz na

szczęście bruneta tam nie było. W głębi serca wiedziała kto dokonał się rozboju Jej mieszkania lecz

nie chciała dopuszczać do siebie takiej myśli.

-Trzymaj, ciepła herbata- z letargu wyrwał Ją głos Marco, który trzymając parującą ciecz usiadł

 koło dziewczyny.


Upijając kolejne łyki ananasowego napoju powoli dochodziła do siebie. Była pewna, że tu Jej nic nie

grozi, spoglądając kątem oka na Marco zauważyła, że ten bacznie Jej się przygląda domagając się

jakichkolwiek wyjaśnień.

-Boże, przepraszam. Nie powinnam tak po prostu wpadać bez zapowiedzi o piątej nad ranem, ale nie

  miałam dokąd pójść.  W moim mieszkaniu...- zaczęła lecz nie była w stanie wypowiedzieć 

kolejnego  choćby małego słowa gdyż z Jej oczu zaczęły ronić gorzkie łzy.

-Joe  spokojnie- odrzekł głaszcząc czule blondynkę po plecach.- Powiedz mi co się stało, może 

mogę Ci  jakoś pomóc?- zapytał podając paczkę higienicznych chusteczek rozhisteryzowanej dziewczynie.

-Marco, On, On....-zająknęła się zdając sobie sprawę, że właśnie Jemu nie powinna o tym mówić.

Nie  powinna tu wcale przychodzić. Miałaby zacząć rzucać oskarżeniami na Mario? Najlepszego

przyjaciela blondyna. Przecież to bardzo niekomfortowa sytuacja a Ona wcale nie była pewna, kto

napadł na Jej dom.

-Kto Joe? Kogo masz na myśli?- dopytywał się zaniepokojony blondyn.

-Poszłam do domu i tam było kompletnie wszystko nie na swoim miejscu, tak jakby przeszedł 

huragan, rozumiesz? Na ścianie powypisywał okropne rzeczy. Nie wiem co by było jakby zastał mnie

 w domu. Jeśli jest zdolny do włamania. On mógłby mi coś zrobić!- krzyknęła zrozpaczona

 dziewczyna chowając twarz w swoich dłoniach.

-Joe nie pomogę Ci jeśli nie wiem kto to był.     Musisz to zgłosić na policję.- stwierdził

przyciągając  do siebie dziewczynę. Przesuwając delikatnie opuszkami palców po Jej plecach próbował Ją uspokoić.

-Ale, ale nie mogę Marco- rzucając półsłówkami Joe po raz kolejny żałowała że tu przyszła.
- Przecież to Mario- wyrzucając to z siebie poczuła jak zalewa Ją fala rozpaczy ale również ulgi?


Jej ciało zalała fala gorąca oznajmująca lekkość na sercu. W końcu mogła to z siebie wyrzucić lecz 

w spojrzeniu Reusa dostrzegła nutkę niezrozumienia i niedowierzania. Co Ona sobie myślała?

Przecież ten pomysł był od samego początku poraniony. Przyszła się pożalić Jemu? Akurat Jemu? To

 niedorzeczne. Zrywając się z kanapy ruszyła do wyjścia, miała zamiar zapaść się pod ziemię i uciec

 stąd jak najdalej.

-Joe! Poczekaj! Gdzie Ty teraz pójdziesz?- zapytał Reus chwytając w ostatniej sekundzie

  dziewczynę za nadgarstek -Nie wygłupiaj się, zostań.

Przyparta do muru nie miała wystarczająco dość siły by się uwolnić. Trzymający nadal Jej dłoń

Reus stał tuż przed Nią. Dzieliły ich nieznaczne milimetry, dopiero teraz ujrzała czekoladowe

tęczówki Marco, na które wcześniej nie miała okazji patrzeć z aż takiego bliska.  W Jej nozdrza wbił

 się orzeźwiający zapach żelu pod prysznic, którego blondyn przesiąknął od stóp do głów. Zamarła w

bezruchu starając się opanować nerwy. Cicho wyszeptywane imię "Joe" przez Marco wcale nie

 pomagało w zebraniu myśli. Wprost przeciwnie, głos Niemca pobudził Ją w ułamku chwili by

zbliżyć się do malinowych ust blondyna i musnąć delikatnie Jego ciepłe wargi.


-Przepraszam- odrzekła gdy zorientowała się co właśnie zrobiła i tak po prostu uciekła.

***
Cześć!
W końcu dodaję rozdział, przepraszam za opóźnienie. Przez dobre dwa tygodnie miałam pustkę w głowie jednak na szczęście mnie oświeciło.
Rozdział na Amy dodam jakoś bliżej  świąt gdyż jest w trakcie kończenia.----->KLIK

See you ;*

9 komentarzy:

  1. O rany! Końcówka! Awwwwwwwwwwwwwwwwwwww

    JA CHCĘ WIĘCEJ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu! To jest po prostu świetne!
    Kocham tego bloga, bohaterów, wszystko!
    Ten rozdział miał w sobie coś takiego niezwykłego, że nie mogłam się oderwać.
    A końcówka? Marzenie.. :3
    Jestem ogromnie ciekawa czy to był poważnie Mario i co zrobi Reus :/
    Do następnego <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamusiu jaki cudowny *-*
    Końcówka mmm ♥
    Więcej takich <33
    Mam nadzieję, że nie pozwoli jej wrócić do domu ;)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ten Mario wgl.? ;-;
    A końcówka cudowna <3
    Już myślała, że Marco się wkurzy czy coś, a tu taka niespodzianka ^^
    Czekam na następny
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny :*
    Nie no jak Mario ? W sumie pokazał , że jest do wszystkiego zdolny...
    Marco i Joe ? No pięknie :)
    Zaczyna się ciekawie :)
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Och! Kalinuś! Mistrzyni mooooja ♥
    To jest po prostu GENIALNE!
    Miałam takie obawy, że właśnie Mario coś wywinie i proszę. Ja jakoś wątpliwości nie mam co do Jego winy. Nie sądziłam, że kiedyś powiem to o Nim ale: CO ZA TUPET!
    A zachowanie Joe? No proszę, proszę. A Reus Jej nie odepchnął czyli moze coś terententen?
    Liczę na to.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak wpadłaś na taki pomysł ?!
    Kocham Twoje opowiadanie. <3
    Kto inny mógłby zrobić coś takiego strasznego jak nie Mario ?
    Jestem pewna że to on i najchętniej skopałabym mu tyłek !!
    Ale dobrze że poszła do Marco, na pewno jej pomógł.
    No nie wierzę, pocałunek ? Nieźle ! :D
    Czekam nn ! ;***

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Co ten Mario odwala?!
    Joe powinna zgłosić to na policję i nie przejmować się tym, że może zaszkodzić w jego karierze.
    On już sobie sam wystarczająco szkodzi...
    A końcówka cudowna :) Więcej takich! :D
    Tylko, żeby Marco jakoś na to zareagował i pobiegł za Joe, a nie stał wbity w ziemie i nie wiedział co się dookoła niego dzieje :D

    Rozdział super! :)
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Mario ma chyba jakieś poważne problemy -.-
    Zdenerwował mnie i to bardzo -.-
    Biedna Joe, sama nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu :(
    Dobrze, że Marco jej pomógł :)
    Ten pocałunek na pewno coś znaczył dla nich obojga :)
    Mam nadzieję, że wszystko potoczy się dobrą drogą :)
    Czekam na nexta i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń