Szczęście czasem uśmiecha się do Nas w najmniej oczekiwanych momentach. Gdy przekreślamy
wszystko, gdy myślimy że już nic nas w życiu nie zaskoczy. Przychodzi tak nagle i nieoczekiwanie.
Ważne wtedy by się nie poddawać, wyczekiwać tej chwili a gdy przyjdzie złapać wiatr w żagle i
popłynąć ku lepszemu życiu. Nie można opaść z sił nigdy, bo gdzieś tam za rogiem czai się zło, które
tylko czeka na Twój upadek. Gdy stoczysz się na dno i z dnia na dzień będziesz wylewać hektolitry
łez. Nie pozwól na to!
Johanna wreszcie poczuła się tak wspaniale, tak jak kiedyś. Będąc nastolatką szczęście się do Niej
uśmiechnęło i mogła przespacerować się po wybiegu prezentując na sobie najnowszą kolekcję
znanego niemieckiego projektanta. Te spojrzenia ludzi, ten flesz skierowany tylko na Nią, nigdy tego
nie zapomni. Dzisiaj wie, że to wcale nie było szczęście. Doskonale zdaje sobie sprawę, że trzeba
było po maturze iść dalej się edukować a nie postawić wszystko na jedną kartę. Ale czasu nie zmieni
i nie będzie się użalać nad swoim losem podczas gdy prawdziwe szczęście stanęło dla Niej otworem.
Pomysł Maggie okazał się strzałem w dziesiątkę. Katie, która niedawno co otworzyła agencję
modelek gdy usłyszała, że sama Johanna Levy chce u Niej pracować jako fotograf nie posiadała się
ze szczęścia. Już następnego dnia miała stawić się w nowej pracy a tuż po zakończeniu tygodnia
opijały wspólny sukces mając nadzieję, że wszystko potoczy się jak najbardziej pozytywnie w ich
życiu.
***
Joe nigdy nie lubiła wcześnie wstawać, jako modelka była do tego wprost zmuszana ale teraz jako
uprawiająca wolny zawód mogła ustalać sobie godziny sesji kiedy tylko chciała. Tak było i też
dzisiaj dopiero o godzinie dwunastej była umówiona na sesję z dziewczynami. Zjadła więc spokojnie
śniadanie przed swoim wielkim czterdziestodwu calowym telewizorem wiszącym na ścianie, który
stanowił punkt centralny w Jej salonie. Włączając telewizję śniadaniową słuchała reportażu na temat
niebezpieczeństwa noszenia obuwia na wysokim obcasie w górach. Nie zdawała sobie sprawy, że
kobiety są tak naiwne, iż stawiają swój wygląd wyżej niż własne bezpieczeństwo. Jak można ubrać
szpilki chodząc po górach? Jej wywody przerwała reklama, która ogłaszała wiadomości sportowe.
"Wczoraj o 20.05 Bayern Monachium wyruszył z lotniska na mecz, który odbędzie się w
Dortmundzie na SIP dokładnie za dwa dni tj. 22.08.2014r o godz. 19.30. Wszyscy piłkarze są w
wyśmienitych humorach i jak jeden mąż odpowiadają, że zwycięzca jest tylko i jeden i tym razem
wygrają tą potyczkę."
Odłożyła na chwilę łyżkę do miski z płatkami kukurydzianymi zdając sobie sprawę, że Mario już jest
w Dortmundzie. Kiedyś skakała by z radości na tą wieść a teraz? Czy to cokolwiek Ją obchodziło?
Na pewno nie. Złość jeszcze Jej nie przeszła i prawdopodobnie nigdy nie wybaczy młodemu
Niemcowi tego jak Ją potraktował. Nie zastanawiając się dłużej nad tym faktem wsunęła swe stopy w
puchate papcie i pomaszerowała do swej garderoby w poszukiwaniu odpowiedniej odzieży.
***
Marco Reus zafascynowany z samego rana tym, iż Jego najlepszy przyjaciel przyleciał do
Dortmundu nie posiadał się ze szczęścia. Nie widzieli się prawie pół roku co było niemałym
odstępem czasu więc gdy usłyszał dzwonek do drzwi prawie, że biegiem dorwał się do klamki.
-Cześć Blondi- przywitał się Mario pozwalając sobie na uścisk z klubową jedenastką.
-Mario! W końcu.
Brunet spóźnił się o niemałą godzinę no ale w końcu co z tego.Ważne, że po prostu był i mogli choć
parę chwil poczuć się tak jak kiedyś. Wtedy gdy Gotzeus robił furorę na dortmundzkim stadionie.
Opowiadaniom nie było końca. Ani jednemu ani drugiemu usta się nie zamykały. Popijając zimne
napoje starali się zapomnieć o tym, iż już jutro będą musieli zmierzyć się naprzeciw sobie na boisku.
Nie była to komfortowa sytuacja ale takie było życie. Raz z wozem, raz pod wóz. Nie takie trudności
w życiu omijali by poddać się ot tak. Grając w Fifę zdali sobie sprawę jak późna już godzina. Mario
zmuszony do pobytu hotelowego jak i reszta zawodników Bayernu ten ostatni raz przed meczem
postanowił przespacerować się na Idunę razem ze swym najlepszym przyjacielem.
***
Kończąc pracę Joe spojrzała na zegarek i przetarła oczy by upewnić się, że to na pewno ta godzina.
Nigdy nie pomyślałaby, że można spędzić tyle czasu na jednej sesji. Było to co prawda emocjonujące
starcie. Dziewczyny były przygotowywane do półnagiej sesji więc o żadnym mankamencie nie
mogło być mowy. Były to początkujące modelki więc większość z nich tak po prostu i zwyczajnie
wstydziła się swojego ciała. To przerażające ile populacji nie wierzy w siebie i własne siły. Każdy
przecież jest jaki jest i to jest piękne. Chowając sprzęt do torby pożegnała się z Katy i wyszła na
zewnątrz. Chłodny wiatr uderzył Jej w twarz wywołując ciarki na całym ciele. Obejmując się
ramionami zdała sobie sprawę, że lato niedługo dobiegnie końca gdyż wieczory już są chłodne.
Nieopodal godziny dwudziestej wysiadła na przystanku nieopodal SIP z którego wystarczyło skręcić
w jedną przecznicę by znaleźć się w ciepłym przytulnym domu.
-Proszę, proszę kogo my tu mamy- odezwał się męski głos, którego gdy tylko usłyszała stanęła
wryta jak porażona piorunem. Bała się obrócić, wykonać jakikolwiek ruch. Miała nadzieję, że nie
spotka tego osobnika nigdy na swej drodze a nawet jeśli tak to tak zwyczajnie przez wzgląd na to co
ich kiedyś łączyło da jej spokój. Tak jednak nie było, Goetze niewzruszony obojętnością blondynki
kontynuował dalej swój wywód.
-Nie poznajesz mnie Joe?- zapytał po czym blondynka niechętnie obejrzała się za siebie i ujrzała
rząd równie białych zębów Mario ukrytych w nieszczerym i kpiarskim uśmiechu. Obok Niego
ujrzała
błyszczące blond włosy Jego przyjaciela w których od razu rozpoznała Reusa, przez co jeszcze
bardziej poczuła się zakłopotana.
-Co chcesz?- wycedziła przez zęby mając ochotę jedynie na ucieczkę.
-No nie wiem co Ty mi możesz dać cukiereczku- zbliżając się na niebezpieczną odległość musnął
opuszkami palców Jej dekolt, który pod napływem dotyku zamienił się w gęsią skórkę na całym
ciele.
-Och czyżby Johanna Levy zadrżała? Czujesz coś do mnie kotku?- zapytał zblizając swe usta do
małżowiny usznej dziewczyny.
-Mario odpuść, idziemy?- wtrącił się nagle Reus widząc sparaliżowaną blondynkę w bezruchu.
-Dziś masz szczęście ale uważaj na siebie- warknął na odchodne puszczając Jej oczko.
Stała tak jeszcze przez chwilę spoglądając na sylwetki dwóch mężczyzn oddalających się ku
stadionowi. Oniemiała z wrażenia poszła do pobliskiego baru by zatopić swój żałosny żywot w
kieliszku drinka.
***
Zmęczona po ciężkim dniu pracy postanowiła w końcu opuścić lokal. Zegar już dawno wybił godzinę
dwunastą. Wiedziała doskonale, że nazajutrz będzie żałować tego co dziś zrobiła. Kolejny raz dała się
podpaść jak małe dziecko I tak po prostu uciekła od problemu zamiast stawić czoła Mario. Mogła
zrobić cokolwiek, należało Mu się dać w pysk. I co to w ogóle znaczyło, że ma szczęście I uważać na
siebie? Czyżby to była groźba?. Coraz bardziej Goetze Ją przerażał, jednak tej nocy nie miała
zamiaru zaprzątać sobie tym głowy I skierowała swe kroki do domu. Wyciągając z torby klucz
próbowała chwiejną ręką dopasować Go do zamka. Drzwi drgnęły, wcale nie były zamknięte.
Czyżby zapomniała o Nich wychodząc na sesję? Nie to niemożliwe. Zawsze przed wyjściem
wszystkiego dogląda bojąc się dziwnych typów kręcących się po okolicy. Niepewnym ruchem ręki
pchnęła drzwi zapalając na korytarzu światło. Otwierając szeroko oczy wydała z siebie głośny
przeraźliwy krzyk.....
***************************
Och tylko nie znienawidźcie mnie za takiego Mario- BAD BOY!
Odbiegając od tematu.
WESOŁYCH MIKOŁAJEK!
Mam nadzieję, że prezenty były udane!
<3
Za Mario to Ci jeszcze nic nie zrobię, ale chyba uduszę Cię za to w jakim ty momencie żeś skończyła!!
OdpowiedzUsuńNo ta to się nie robi! :(
Jednak, mimo wszystko rozdział mi strasznie podoba. Genialnie Ci wyszedł.
Co do Mario, to jak napisałam wcześniej nie zabiję Cię, bo bardzo ciekawi mnie jego postać :)
Tylko dlaczego Marco zareagował jak zareagował. Przecież Joe była przerażona, a on nic takiego?
Teraz tylko czekać na to, dlaczego Joe krzyknęła :O
Do następnego!
Również WESOŁYCH MIKOŁAJEK ♥
Dzis są Mikołajki! Mam nadzieję, że w ten dzień mnie oszczędzisz:)
UsuńDziekuję za komentarz:)
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńZgadzam się iż w złym miejscu przerwałaś -_- XD
Ale to bardziej ciekawi, a szczególnie no kurcze raz z Reusem gadają jakby nigdy nic, a tu nawet nie pisnął słówkiem w jej obronie. Chamstwo XD
A Mario szkoda słów, czuję że bardzo on tego pożałuje, ale to bardzo dobrze xd
Czekam z niecierpliwością na nn :D
Pozdrawiam ;****************** I sup.Mikołajek ^^
Ten rozdział jest po prostu rewelacyjny ! <3
OdpowiedzUsuńCzy ten Mario jest niepoważny ? Czy o co mu w ogóle chodzi ?!
Jak można w ogóle być takim podłym i wrednym człowiekiem.
Całe szczęście że był tam jeszcze Reus, bo tak to wydarzyło by się coś strasznego.
Szkoda mi strasznie Johanny, nie zasłużyła sobie na to.! :/
I jeszcze to zakończenie. No wiesz ty co. Jak mogłaś ?
Boję się że w jej domu może być Mario.
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. <3
Pozdrawiam. ;***
Ja wiedziałam, że ten Mario to prymitywny człowiek, ale nie przypuszczałam, że aż tak...
OdpowiedzUsuńJak on może tak traktować Joe?!
A ona biedna nie umie mu się postawić... Musi nabrać w końcu odwagi i pokazać mu, że jest silną i niezależną kobietą! Niech żałuje, że ją wypuścił z rąk.
Może chociaż dzięki zachowaniu Mario, Marco ujrzy jaki on jest na prawdę?
Ehh no i co to za końcówka?! Jak mogłaś w takim momencie przerwać?!
Rozdział super! :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny :)
Buziaki ;**
No nie spodziewałam się TAKIEGO Mario. Tak naprawdę myślałam, że Joe przesadza i opisuje go w ten sposób, bo jest jeszcze rozgoryczona po rozstaniu. Tymczasem jej słowa okazały się być jak najbardziej realistyczne...
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie sam koniec... Nie chciałabym mówić, że to Mario, ale niestety tak mi się wydaje. :)
Cóż... nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. :3
Buziaki :*
Marco dżentelmen jakich mało. :^
OdpowiedzUsuńZero obrony Joe? Cóż,męska solidarność :)
Naprawdę współczuję dziewczynie,to nie było przyjemne spotkanie.
Nie rozumiem dlaczego jej dłoń nie poszła w ruch :p
Rozdział cudowny,ale krótki ;( I jeszcze ta końcówka,och!
Szczerze,jestem piekielnie ciekawa co to takiego. Oby nie Mario. :))
Buziaczki i czekam na kolejny! ;*
Nonono Marco jest świetny :)
OdpowiedzUsuńMario mnie denerwuje...
Czekam na nexta i pozdrawiam :***
Rozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńAle ten Mario mnie denerwuje... Ach...
Robi się ciekawie.
Czekam nn :*
Pozdrawiam <3
Dobrze, postaram się nie ukatrupić za Mario.
OdpowiedzUsuńBiedna Joe, wyobrażam sobie co musi przeżywać :c Szkoda mi Jej naprawdę.
Zachowanie Reusa pozostawia wiele do życzenia, niby odciągnął Goetze ale mógł jakoś bardziej na Niego wpłynąć.
Czekam na dalsze części.
Obłędny masz TALENT!
p.s Na mikołajki dostałam TRYLOGIE (sama wiesz czego) także OBŁĘD!
Mario był bezczelny! ;/
OdpowiedzUsuńDobrze, że Marco był w pobliżu.
Rozdział cudowny <3
Z niecierpliwością czekam na kolejny
Buziaki ;*
Mario, jaki dupek no ;-;
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! :)
Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*
Mario! Co za bezczelny typ!
OdpowiedzUsuńUghh boję się, że Ją skrzywdzi. Odpieram jednak tę myśl bo przecież nic złego się nie stanie, prawda?
Czekam na nn.